sobota, 10 lutego 2018

Miniaturka 2: Little flame

Little flame

Sięgnęłam po kawę. Uważając bo nie rozlać mojego życiodajnego płynu kliknęłam na nowe zaproszenie w portalu randkowm. Wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić, że nie takiego partnera szukam. Jakiego szukam? Na pewno nie takiego który ma 40 lat... Drzwi kawiarni się otworzyły i oto wszedł obiekt moich szkolnych westchnień. Nie sam oczywiście. Chociaż minęło już pięć lat od skończenia szkoły, Teodor Nott nadal wpływał  na stan mojego ciśnienia. Towarzyszyła mu ładna blondynka o szcczupłej sylwetce, którą mogły się pochwalić jedynie modelki. Kto wie? Może była jedną z nich? Teodor jedną ręką odsuną jej krzesło. Jego spojrzenie padło na mnie, ale wątpię czy mnie rozpoznał. W końcu przez siedem lat, odważyłam się tylko na to żeby posłać mu dwa uśmiechy, i raz usiąść obok niego w bibliotece. Raczej nie zwróciłam na siebie tym zachowaniem jego uwagi. Oprócz nauki pilnie studiowałam wszystko  gdzie było choćby jedno wspomnienie o rodzinie Nott'ów. Chociaż wiedziałam o nim pewnie więcej niż jego przeciętna fanka, on i tak mnie nie zauważał. Nigdy. Kątem oka zerkając na chłopaka, powróciłam, do pisania mojej pasjonującej pracy magisterskiej. Owszem. Skończyłam Hogwart i poszłam na prawo. Na Oxford. Młody mężczyzna nie spojrzał na mnie ani razu.
- Jak za dawnych czasów - pomyślałam.
Postawiłam ostateczną kropkę, kończąc tym samym najdłuższą część pracy. I niech ktoś mi powie, że referaty u Snape'a na dwie rolki były długie.... Zajżałam do pustego już kubka. Po chwili obok mnie pojawiła się kelnerka.
- Przynieść następną ? - zapytała.
Pokręciłam smętnie głową.
- Nie. Poproszę rachunek.
Zapłaciłam i wyszłam z kawiarni, z laptopem przyciśniętym do piersi. Koniec z pisaniem na dziś, skończę jutro. Przeszłam przez przejście układając sobie plan pracy na jutro. Nagle z zamyślenia wyrwała mnie czyjaś ręka bezkarnie spoczywająca na moim ramieniu. Gdy się obróciłam zobaczyłam granatowe oczy. Tak bardzo przypominały mi wieczorne niebo, gdy księżyc jeszcze nie wzszedł na niebo, chociaż słońce już dawno zaszło. I tylko jedna osoba ma oczy takiego koloru. Osobę tą obserwowałam przez siedem lat.
- Eee... Znamy się?
- Oczywiście. Chodziliśmy razem do szkoły.
- Łał, szanowany Teodor Nott raczył zaprzątnąć swoje myśli nic nie znaczącą dziewczyną? Czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt?
- Łał, szanowana Mikadi Rozie ( czyt. Rozi)  raczyła zaprzątnąć swoje myśli nic nie znaczącym chłopakiem? Czym sobie zasłużyłem na ten zaszczyt? - spapugował mnie.
- O. I nawet moje nazwisko pamiętasz? To dziwne, bo nie mieliśmy razem lekcji, a ty nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi.
- O. Nie prawda. To z tabą nigdy nie było kontaktu. Siedziełaś zawsze z książką i duszą  w innym świecie.
Otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale w porę zorientowałam się, że to i tak nie ma sensu. Zamiast tego pokręciłam głową.
Pionek wykonał pierwszy ruch. Jego pionek.
- Do rzeczy. Czego ode mnie chcesz?
- Ejej. Nie denerwuj się. - Jego wzrok padł na mój komputer. - To był magistrat z prawa?
A już miałam pytać  co go to obchodzi ale....
- Skąd to wiesz?
Wzruszył ramionami.
- Wiem i już. A skoro się uczysz to raczej nie pracujesz. Prawda?
- Rzeczywiście, nie miałam stałego zatrudnienia.  Gra w szachy jest trudna jak się nie zna zamiarów przeciwnika.
- Do czego zmierzasz?
Brunet uśmiechnął w ten tajemniczy sposób tak bardzo dla niego charakterystyczny.
- Awansowołem na szefa departamentu tajemnic i potrzebuję asystentki. Kogoś powiedzmy..... Kompetentnego.
Muszę przyznać, że mnie zdziwiłeś Teodorze.
- A dlaczego pomyślałeś o mnie?
- Twoje oceny zawsze były dobre. Nie schodziłaś poniżej " powyżej oczekiwań ". Do tego jeseś ambitna i inteligentna.  Nie łatwo znaleźć drugą taką dziewczynę.
-Hymn. To poszukaj chłopaka.
-Nie, dziękuję. Wolę płeć przeciwną.
- Tym bardziej jak ma cycków na wierzchu, nie dziękuję.
- Znam cię. Jesteś najbardziej odpowiednią do tego osobą.
Miałam odejść, ale ostatnia wypowiedziana przez niego kwestia, zatrzymała mnie w miejscu.
- Znasz mnie? Doprawdy? No to słucham! Co o mnie wiesz?!
- To, że się szybko denerwujesz to na początek. - odkaszlnął. - Pierwszy raz do Hogwartu zawitałaś w 2011 roku, gdzie tiara przydzieliła cię do Ravenclaw'u. Osobiście uważam, że z tak podłym charakterem pasowałabyś w Slytherinie. Twoją najbliższą koleżanką była Niki Yell. W czwartej klasie Potter się w tobie podkochiwał.... ale ponieważ jest tchórzem nie był ci w stanie tego powiedzieć. - Dodał widząc mój pytający wzrok.
- Również pod koniec czwartej klasy - kontynuował - poszłaś na bal z Terrence'm Higgs'em. Nie wiem co mu potem powiedziałaś, ale następnego dnia był wściekły.
- Nie chciałam, żeby robił sobie jakieś nadzieje....
- No chyba nie powiesz mi, że poszłaś z nim bo nikt inny cię nie zaprosił?
Chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.
-Wracając, po sumach kontynuowalaś Transmutację, Eliksiry, Numerologię i Zaklęcia. Na dwóch pierwszych byliśmy razem w grupie.
Spojrzał na mnie z pod przymrużonych powiek.
- Pamiętam również, że nie chciałaś robić ze mną amortencji. Podczas bitwy o Hogwart walczyłaś po wygranej stronie. Nie wiem czy pamiętasz, ale uratowałem ci życie.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Najpierw o mało mnie nie zabiłeś.
- Wzruszył ramionami. Musiałem się pochwalić.
Pokręciłam głową. Nogi bolały mnie coraz bardziej, a kremowe szpilki obcierały mnie w palce. Mimo to stałam i czekałam grzecznie, aż ON skończy.
- Nie rozumiem jednego.
Uniosłam brwi w geście pytania.
- Zerwałaś wszystkie kontakty z przyjaciółmi ze szkoły. W ogóle odsunęłaś się od naszego  świata.
Czyżby przejrzał moją strategię?
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Potter i Granger się o cinpie martwią.
- I niby pytają się o mnie akurat ciebie? Nie wydaje mi się.
- Jestem prezesem Departamentu Tajemnic. Dużo informacji do mnie trafia.
Zdziwiłam się. Rodzina Nott'ów zawsze mieszała się w politykę. Anthony Nott zapewne chciał wypchnąć syna na czołową pozycję. Czemu więc Teodor zajmował najwyższą pozycję w tym  departamencie, a nie w sądzie?
- A czy ty przypadkiem nie należysz do Wizengamotu?
- Swoją drogą należę.
Damka poszła w ruch.
- To myślę że możemy się dogadać...
- Co przeskrobałaś?
Czyli bez ogródek.
- Chodzi o użycie czarów w obecności mugola.
Teodor znowu się uśmiechnął.
- Czyli istnieje złoty środek?
- Istnieje.
I super. On umoży sprawę, a ja i tak nie przyjdę.
Brunet przypatrywał mi się z lekkim uśmiechem.
- Przyjdź jutro na dziewiątą rano do ministerstwa. Poczekam przy fontannie.
Jęknęłam zrozpaczona.
- Ale sprawa jest o 11.
- Wiem i dlatego radzę ci się nie spuźnić.
Po chwili gdy dotarły do mnie jego słowa chciałam coś powiedzieć. Jednak moje słowa rozpłynęły się w powietrzu. Mężczyzna odszedł zostawiając mnie z górą pytań.
Bo gra w szachy rozpoczęła się na dobre.

piątek, 9 lutego 2018

Miniaturka 1: Nie tak jak byśmy chcieli.

 Nie tak jak byśmy chcieli

Dopiero teraz siedemnastoletni Teodor Nott, zdał sobie sprawę z tego, ile ograniczeń wprowadzi mu ten ślub.  Już za niecałą godzinę, jego i Kate miał połączyć ślub oparty na przysiędze wieczystej. Bez możliwości zerwania. Co z tego, że Kate Blackheart przyćmiewa urodą większość dziewczyn jak i kobiet, skoro on jej nie kocha. A ona nie kocha jego. Przecież Nie zostaną szczęśliwym małżeństwem, obchodzącym sześćdziesiątą rocznicę. A dlaczego? Bo Anthony Nott i Barty Blackheart, chcą połączyć "dwie szlachetne, czystokrwiste rodziny".  A po co? " By wzmocnić swój wpływ na państwo".
Bo chociaż Nottowie mają władzę nad połową ministerstwa, i całym Wizengamotem, to co szkodzi pójść o krok na przud?
Za późno. Taraz, stojąc przed ołtarzem, zrozumiał swój błąd. Bo choć mógł walczyć, nie zrobił tego. Wtedy, było mu wszystko jedno.
- Zebraliśmy się tutaj....
Teodor znowu wzdrygną się na dźwięk, tego zachrypiałego głosu. Nie słuchał. Nie musiał. Na pamięć znał przebieg całej ceremonii. Miał po prostu podejść i wsunąć złoty pierścionek, na jej drobną dłoń.
Wolnym krokiem, ruszył po czerwonym dywanie, zbliżając się do tego co nieuniknione.  Zatrzymał się tylko raz. Kiedy uderzył go kwiatowy zapach perfum dziewczyny. Obrucił delikatną ozdobę w palcach. Ich twarze dzieliły milimetry. Spojrzał na dwuch mężczyzn posyłających mu ponaglające spojrzenia. Podniósł wzrok na dziewczynę.
- Nie musisz tego robić. - powiedziała szeptem.
- Dobrze wiesz że muszę. - czy tylko jemu wydawało się, że jego głos zabrzmiał trochę zbyt chłodno? - Z własnej woli czy pod IMPERIUSEM zmuszą nas do tego ślubu.
Gdyby wtedy pomyślał, może dało by się jeszcze podmienić pierścionek. Teodor zatrzymał raz jeszcze wzrok, na zielonych tęczówkach dziewczyny. Ują jej drobną dłoń i nałożył pierścionek na czwarty palec.  Kate patrzyła wszędzie, tylko nie na niego.  Tak samo jak wcześniej on, teraz ona zatopiła się w jego granatowych tęczówkach. Odetchnęła. Zamknęła oczy i uniosła się trochę w górę, stając na palcach w kremowych szpilkach.
"Dasz radę" pomyślał. W końcu już jutro miał wrócić do Hogwartu, na ostatni rok... A potem będzie spędzał większość czasu w Ministerstwie, jako jeden z polityków. Jak tatuś mógłby nie zadbać, o przyszłość, synka? Przecierz i tak już spieprzył mu życie. Dodatkowo Kate zastały jeszcze dwa lata w Beatoxbatons. Ona poruszyła się delikatnie, a on wiedział, że jest to znak gotowości. Makijaż dodawał jej paru lat, co nie było jednoznaczne z jej gotowością psychiczną. Powiedzmy że noc poślubną można jakoś ominąć. Na razie. Pochylił się i musną delikatnie, różowe usta dziewczyny, by po chwili pogłębić pocałunek i zatracić się w czekoladowym smaku miękkich warg. Jeszcze wiele będzie musiał ją nauczyć. Gdy usłyszał brawa i ogólnie panujący zadowolenie, oderwał się od ust dziewczyny. Spojrzał na zebranych. W ogrodzie przed Nott Manor, nie cieszyły się tylko dwie osoby.
On i Kate....

Od początku

Prolog

Blask księżyca rozświetlał wszechstronnie panującą ciemność. Ataki Voldemorta ustały, a mimo to ludzie nadal nie opuszczali swoich domów. ...